sobota, 10 sierpnia 2013

Z dziennika podróżnika vol.2

Ciąg dalszy wspomnień... Wyjeżdżamy z Hannoveru.

27.07.2013
14:04 Jedziemy z polskim typem w okolice Dortmundu. Couchsurferzy dowieźli nas na stację, z której prawie odjechałyśmy z dwoma Polakami, ale olałyśmy, bo jechali do Eindhoven, a to nie po drodze. Koleś, z którym jedziemy powiedział, że bez sensu, bo tamtędy jest lepsza droga i byłybyśmy niby szybciej. Finalnie z Dortmundu będziemy łapać.

14:17 Przed nami wielkie i straszne chmury deszczowe.

14:18 190 km/h.

14:36 Leje i jest totalnie ciemno jak w D. u M.

14:37 TAJFUN I HURAGAN! 21°C, przed chwilą było 34.

14:41 KATAKLIZM. Grad wielkości orzechów. Stoimy. Gdybyśmy nie były w furze, to mogłybyśmy już sobie kopać grób.
*edit: orzechów włoskich.


14:44 Uspokoiło się trochę, ruszamy.

15:07 Siedzę w ultradrogim Burger Kingu gdzieś na stacji. Posilimy się i szukamy szczęścia w trasie.

19:29 Jej, jak późno! Zaniechałam pisania, bo miałyśmy ciężkie przejścia. Pod burgerem łapałyśmy stopa, ale nikt nas nie chciał przez jakieś pół godziny, bo ta droga NIE prowadziła w dobrym kierunku i TIRowcy ze stacji dziwili się, dlaczego w ogóle tędy jedziemy. Nie zgadzali się z opinią, że tu jest lepsza droga i "tędy wszyscy jeżdżą". Na dodatek TIRy nie jeżdżą, bo jest sobota. Nagle przyjechał partybus z niemieckimi chłoptasiami jadącymi na wieczór kawalerski... do Amsterdamu. 20 schlanych kolesi w pomarańczowych koszulkach. Wylali się z autokaru i nas zaczepili. Miałam już dość tkwienia na tej bezsensownej stacji, ale z drugiej strony jechanie z nimi nie brzmiało jak best idea. Wdałyśmy się w głupią gadkę, oni serio chcieli nas zabrać, mimo, że zamulałyśmy. Wahałyśmy się - dziwny temat - aż w końcu jeden z nas powiedział, że możemy siedzieć z przodu koło kierowcy. Wsiadłyśmy. Oni przyłazili do nas i zagadywali, ale byłyśmy OSCHŁE. Anka zabroniła mi się uśmiechać, ale ja i tak miałam bekę, bo przedstawiłam się "Mary". Słońce strasznie smażyło przez przednią szybę. Miałyśmy dość stresu w tym podejrzanym autokarze, postanowiłyśmy wysiąść na następnej stacji. O 18.30 chłopaczki zrobiły postój na granicy, gdzie nie było NIC. Pod byle pretekstem uciekłyśmy pieszo, bo stacja była za 500 m. Doczłapałyśmy się (pokonanie granicy na piechotę, globtrotter). Stwierdziłyśmy, że teraz luz, bo jesteśmy blisko i wszyscy tam jadą, ale NIE. Ta stacja była żałosna i nikt na nią nie wjeżdżał, a jak już to ludzie w samochodach PEŁNYCH LUDZI. Skąd się ich tyle wzięło?! Zatrzymała się koło nas starsza pani, Turas, kolejne 2 Turasy i jakieś dziady, ale nikt nie jechał w kierunku Amsterdamu (?!). W końcu po godzinie od uwolnienia się od zboczeńców wsiadłyśmy do fury z miłym starszym państwem i dziewczynką. Jadą do Haarlem (na północy zachód od A'damu), więc najprawdopodobniej wysadzą nas na stacji przed rozjazdem. Tak czy inaczej, robimy kilometry, wiec jest ok. Leci miła orientalna muzyczka. Holendrzy chyba są spoko, sprawiają wrażenie, jakby chętnie nas zabierali, GDYBY NIE TO, że zawsze jeżdżą w piątkę O.o

19:44 15 minut gryzmolenia, a do Amste 60 km!!!

20:07 Jeeej, taki śliczny krajobraz, wiatraki, rozlewiska i zwierzątka . ♥ Całe stada ptactwa, owiec i krów. MILIONY.

20:10 Rozjeżdżamy się z drogą do Amsterdamu, ale tędy ponoć też dotrzemy. Zostało z 30 km, zaraz wysiadamy.

23:34 (...) do domu CSerów dotarłyśmy po 21. (...) znów było kiepsko. Wysadzili nas na super mega NIEpopularnej mini stacji, która była na autostradzie omijającej Amsterdam, co było słabe. Pół godziny nie wiedziałyśmy, co robić, czy pytać dalej (bez sensu) czy iść 3 km do rozjazdu (nie ma jak). W momencie desperacji ("tu NIKT nie jedzie do Amsterdamu!") zatrzymałyśmy parkę ludzi, którzy w 10 minut podrzucili nas do metra... CZAD.





/3 dni w Amsterdamie. dziwne miasto, strasznie czyściutkie, równiutkie, każda cegiełka identyczna, zero syfu, dziwny klimat. obco się czułam, Berlin był lepszy. A'dam: browar, rower, bazar, straszna drożyzna, kanałki, handmade pierogi ruskie i hmmm, szukam miłych słów, homoseksualiści i prostytutki.

30.07.13
11:31 Ogarniam pakowanie. Jest chyba jakoś zimno na dworze. Mamy 87 km do R'damu.

13:29 Siedzimy w kuchni. (...) Wiemy już, gdzie mamy się kierować (hitchhiking spot!), problem w tym, że pada DESZCZ. W końcu przyda się sztormiak! Plecaki będą lekkie. Mam nadzieję, że ludzie będą chętnie zabierać biedne, mokre autostopowiczki.

14:32 Jedziemy metrem. Już jesteśmy całe przemoczone. Liczę na miłych kierowców!

15:37 Żal i bieda. Krążymy po A'damie, bo nasz spot jest rozkopany. Łaziłyśmy nie wiedząc, co robić, aż w końcu postanowiłyśmy jechać na południe, do innej drogi i łapać tam. I zjeść coś. BIEDA.

17:37 W korku do Rotterdamu, zaraz będziemy w mieście! Wydostałyśmy się z deszczowego amsterdamskiego więzienia dopiero o 16:45, było trochę strasznie. Musiałyśmy stać na zjeździe na autostradę, bo nie znalazłyśmy żadnego spotu. Sam deszcz. :< Po 5 minutach zabrał nas jakiś pan, którey 45 minut później wyrzucił nas między Hagą a R'damem (nadłożył dla nas drogi). Tu, na jakimś rozjeździe złapałyśmy po 2 minutach dziewczynę jadącą do R'damu.

(...)

20:46 Mieszkamy W KOŚCIELE. To nie jest ŻART. ALE JAZDA. U kumpla Nath. Tak, tu jest akademik.

21:06 Nath jedzie i się jara, ja też!





/tak! spotkałyśmy się. było strasznie fajnie, śmiesznie się słuchało Nath gadającej po niderlandzku ("pentahram"). W Rotterdamie nieoczekiwanie poznałam też Sarę, z którą brałyśmy udział w ultra profesjonalnym wywiadzie na temat blogów. Pozdrawiam!!! R'dam specyficzny i drogi, ale poznałyśmy super ludzi.
(...)

01.08.2013 O BOŻE, AUGUST!
(...)
13:49 Puszczamy "Banię u cygana" w kościele.

16:51 Żulujemy pod mostem pod autostradą. Zaraz ruszamy!

17:50 Od ok. pół godziny jedziemy z miłym Panem Belgiem. Zabrał nas ze zjazdu na A16 i opieprzył za beznadziejne stanie. Wysadzi nas koło granicy.

17:52 O, zatrzymujemy się na stacji. Jetseśmy w Belgii, LOL!



18:08 Nasze życie nagle się zmieniło. Jedziemy... do Paryża! Podczas pobytu na stacji napisał nasz host z Brukseli, jednak nie może nas przetrzymać... Nie wiedziałyśmy, co robić. Zapytałam, czy zna kogoś, kto może nas hostować, ale NIE. Stałyśmy skonsternowane na wylocie ze stacji i nagle ktoś się zatrzymał (nawet nie machałyśmy ani nic). Okazało się, że jedzie do Paryża. 2 sekundy namysłu... i jedziemy!

22:34 Jestem w domu.
______________________
24 days left

62 komentarze:

  1. Hmmm... masa przeżyć, ale chyba najbardziej zaskakujące zakończenie :). Ten dziennik to naprawdę świetna sprawa!

    Wow, historia z kawalerami mnie rozbawiła, ale rozumiem, że wolałyście wiać, chyba sama też bym tak zrobiła. Pytanie tylko czy zachowałabym się poważnie, czy jak to ja miałabym z tego bekę?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bina! jestem w szoku! zrobiłaś to!:D łooł! szacun maleńka!

    OdpowiedzUsuń
  3. w domu? tzn u siebie? dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale dobrze się czyta te Twoje wypociny! Zazdroszczę podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podróżniczka szczęśliwie powróciła do domu. Przeżyłaś przygodę, której nie jeden/jedna Ci pozazdrości!

    Piona za profesjonalny dziennik

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna taka podróż :) Ja bym się chyba nie odważyła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze rozumiem? Akademik był w kościele? :D
    Byłam kilka razy w Amsterdamie i też nie przypadł mi do gustu. Wesoły na siłę. Serio, nie wierzę, że człowiek przebrany za penisa wcale nie próbuje desperacko zwrócić na siebie uwagi...

    OdpowiedzUsuń
  8. To się nazywa sprawozdanie z podróży! Genialnie! Wspomnienia zapewne na całe życie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. z tymi chłopakami co na wieczór kawalerski to bym chyba nie wyrobiła ze strachu. atrakcji nie mało, grad wielkości orzechów i cięzkie chwile. lipnie, że nocleg w Belgii się nie udał. w ostatniej chwilii się wycofać i zostawić człowieka na lodzie, nie fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. ale szaleństwo! wariatko Ty :) ale fajnie, jest co wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Szkoda, że to już koniec. Za rok też jedziesz?

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak zwykle fantastyczne opowiadanie! Zazdroszczę przygód! Bania u Cygana najlepsza:-) Dobrze, ze nic Wam się nie stało...Szkoda, ze Twoja podróż nie trwała dłużej, mogłabys napisać książkę:-) Gdybys zastanawiała się, kto pisze, odpowiadam: to ja, Darcy:-) Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  13. :D wow, ja naprawdę dalej nie wierzę :D aż chciałoby się zaśpiewać "The world is mine" :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nooo, gratulujemy tak świetnej podróży :)
    (Chyba czas zmienić zdanie odnośnie autostopu :P )

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale fantastyczna przygoda! jest co wspominać:) Bina, jesteś szalona!!:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Wow, niezła historia na zakończenie - współczuję, ja sama nie za bardzo wiedziałabym co mam zrobić w takiej sytuacji, brr.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszystko bardzo obrazowo opisane, i to mi się podoba!
    Wiesz, najbardziej zaintrygowały mnie te momenty kiedy miałyście momenty krytyczne, te najtrudniejsze. Gdy przychodzi załamka i masz wrażenie, że utkwisz w jakimś dziwnym miejscu już na dobre ... siadasz na tyłku i się załamujesz a za 5 minut jesteś uradowana bo jedziesz dalej. Ten moment euforii jest piękny! Zacząłem sobie wyobrażać jak szalona Bina radziła sobie w takich chwilach ... bardzo chaotycznie?

    Na prawdę ten Amsterdam taki nudny?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. ja za rok biorę wolne i robię takiego tripa :)) Twój dziennik przeczytałam jednym tchem :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pozazdrościć jedynie takich przeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale macie dziary ;D
    wielkości orzechów? ;o

    OdpowiedzUsuń
  21. czyli bylo intensywnie
    choc predkosc na liczniku mnie przyprawia o palpitacje serca
    w zyciu nie chcialabym siedziec w tym aucie

    swietne dziary :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Nawet w Holandii są pierogi ruskie??A jak sie nazywały?? Bo chyba nie ruskie? Łał. I tak sobie nagle do Paryża? Już sobie wyobrażam, ze moi rodzice puszczaja mnie w taką podróż, a ja im dzwonię, ze jednak jadę do Paryża :)Akademik w kościele? A zabytkowym? To by było coś, w barokowym kościele spać...

    OdpowiedzUsuń
  23. Z tymi z wieczoru kawalerskiego to pewnie miałyście bardzo ciekawie, chociaż ja też zastanawiałabym się czy ryzykować wejście do nich :D Zazdroszczę najbardziej spotkania z Nath, też chcę <3 A tak poza tym to chcesz pocztówkę z Zebrą, żyrafą czy słoniem? :D bo wypadałoby w końcu się zebrać za to :D

    OdpowiedzUsuń
  24. "Bania u cygana" w kościele... Hahahahaha, mózg mi się zresetował przy tym xd
    I znów browarek ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Spotkałaś na swoje drodze prawdziwą burzę, w Niemczech zawsze jest porządnie, a zanim dojdzie do mojego miejsca zamieszkania, to wszystko się uspokoi ;x

    OdpowiedzUsuń
  26. "Bania u cygana" w kościele? Niezły czad! Heh..no to widzę że bez przygód się nie obyło;) Jak czytałam o tym wesołym busie z nagrzanymi kolesiami to bardzo bardzo Ci współczułam!

    OdpowiedzUsuń
  27. tak fajnie się to czyta! Kiepska sytuacja z tym, że odwołano wam nocleg :/ no ale różnie bywa. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. "w D. u M." świetna cenzura! :D btw. machnęłaś się i zamiast 27.07 to napisałaś 06 - nie ma za co :D słyszałam o tym gradzie w Niemczech. btw. podziwiam, że wsiadłyście do tych panów, którzy jechali na wieczór kawalerski, ja bym chyba nie zaryzykowała :D

    OdpowiedzUsuń
  29. takie podróże zawsze najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  30. O ja! W kościele?! Jaaa. Fajnie było! :D Ale mówię, ja bym się nigdy nie odważyła tak podróżować :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Dla takich chwil warto żyć! :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Było gorąco i mimo wszystko dobre zakończenie! Przeżyłaś fenomenalną przygodę i szczęśliwe wróciłaś do domu! Buziak za odwagę!

    OdpowiedzUsuń
  33. Fantastyczna podróż! jak czytałam o waszej podróży w autokarze to aż mi słabo było :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja sobie chyba będę czytać Twojego bloga, żeby siebie samą motywować! a tym dziennikiem to już całkiem mnie kupiłaś, siema !

    OdpowiedzUsuń
  35. "Homoseksualiści i prostytutki", grzecznie to ujęłaś :D Ogólnie to widzę, że podróż pełna przygód, ale chyba nie było tak najgorzej? Szkoda tylko, że skończyło się szybciej, niż sądziłaś, no ale nadal niezapomniane przygody i wspomnienia do końca życia zostają :) Bina, Ty globtroterze!

    OdpowiedzUsuń
  36. Podróż pełna przygód! Fajnie, zazdroszczę Ci! Szkoda, że nie wypalił plan do końca. Może następnym razem?:)
    Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa:)

    OdpowiedzUsuń
  37. "Puszczamy "Banię u cygana" w kościele." hahaha genialne padłam normalnie :). Bardzo fascynująca podróż!
    Jestem tu pierwszy raz więc zapraszam do siebie http://nobody-can-stop-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  38. Tyle przygód w tak krótkim czasie. Ej a co to za wywiad, w którym brałyście udział z Sarą? Tylko jedno zdjęcie z Nią sobie zrobiłaś? Gdzie ciąg dalszy filmiku Nath?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekam na ten post o kierowcach ciężarówek :D

      Usuń
    2. ale ten róż jest wymieszany z fioletem :D

      Usuń
  39. Ale to jest pentagram, ale się czyta pentachram, czego chcesz ! :D

    OdpowiedzUsuń
  40. matko święta, potrafisz zatrzymać czytelnika na swoim blogu, przeczytałam posty z podróży i kurde... nawet nie wiem co Ci napisać. PODRÓŻE STOPEM SĄ GENIALNE! TEŻ CHCĘ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  41. Nigdy nie byłam na takiej szalonej podróży autostopem, ale czytając Twój post mam wrażenie, że można by z tego nakręcić niezłą komedię ;) Najbardziej rozśmieszył mnie fragment o chłopakach jadących na wieczór kawalerski c: Zdjęcia świetne. Też miałam kiedyś taki "tatuaż".
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  42. Kurczę, wy sobie tak podróżujecie, a ja opierniczam się w domu.
    Czas z tym skończyć :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Ale się uśmiałam, nie no, genialnie się czyta o tych Waszych szalonych przygodach! :)
    Ruda Frela

    OdpowiedzUsuń
  44. czytam to z zapartym tchem jak powieść przygodową!

    OdpowiedzUsuń
  45. "13:49 Puszczamy "Banię u cygana" w kościele." - rozwaliło mnie! xd Nieee noo, fajnie, fajnie, fajnie, fajnie!

    PS Pocztówka już doszła. Dziękuje bardzo! Jest świetna ;) Chciałabym odwdzięczyć jakoś...

    OdpowiedzUsuń
  46. świetnie się czytało Bino.. gratulacje i podziw za taaaakiego stopa .. no i pięknie wyglądasz nie tylko na biało-czarnej :^)) .. słoneczne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie no po prostu jesteś moim Binowym mistrzem, prawie się posikałam jak to czytałam...piszę się na jakiś trip za rok, jak będę już na siłach. :D

    OdpowiedzUsuń
  48. Zostały wspomnienia, zdjęcia, troszkę doświadczenia na przyszłość. Szkoda, że jednak z tą Brukselą nie wypaliło, ale przynajmniej jest argument, aby w przyszłym roku wybrać się jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń
  49. Dzisiaj doszła pocztówka od Ciebie - piękna! :* Mam nadzieję że nie pogniewasz się za to, że zrobiłam dla Ciebie własnoręcznie kartkę. Miałam potrzebę stworzenia czegoś :D Jutro postaram się wrzucić do skrzynki :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Świetnie czyta się Twoje relacje z podróży:) Spanie w kościele? Brzmi intrygująco :D

    OdpowiedzUsuń
  51. Byłaś w Hannoverze ! Kurcze miałyśmy się zgadać ! Mogłaś do mnie wpaść... Wgl to bardzo dużo ludzi dostało od Ciebie pocztówki.. Czy jest możliwość żeby i do mnie jakaś doszła :) Nawet z Pl :D Ja z każdej się ucieszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  52. i wgl obserwuję Twojego bloga a Twoje posty nie pokazują mi się w aktualnościach. Warum? !

    OdpowiedzUsuń
  53. Przygoda życia :) Podziwiam Cię za odwagę. I zazdroszczę Amsterdamu.

    OdpowiedzUsuń
  54. uwielbiam jak wszystko dokładnie opisujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  55. Aleeee wspomnień! Męska decyzja z tym Paryżem. :)
    ("Turasy" :D)

    OdpowiedzUsuń
  56. Przeczytałam i... zaskoczyło mnie zakończenie. :'( Ale przygody pewnie niezłe, zwłaszcza spanie w kościele. <3 Przez ciebie też chciałabym się wybrać na taką wycieczkę, no! Niestety bardzo bym się bała i nie wiem, czy dałabym radę, więc na razie planuję zacząć od couchsurferów i samolotu, a później moooże przemogę się i pojadę dokądś autostopem. :D

    OdpowiedzUsuń
  57. wow, wszystko brzmi naprawdę niesamowicie i czytając opis każdej kolejne godziny jestem coraz bardziej oczarowana... i ten Paryż! *.*
    Spanie w koście? brzmi...dziwne, nie zawsze się śpi w kościele >.<

    OdpowiedzUsuń

pisz co chcesz, ale ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM POPROSISZ O OBSERWACJĘ BO PRZYJDĘ I CIĘ ZJEM